wtorek, 27 sierpnia 2013

Pożądanie zadowoli się każdą, byle jaką. Ale dusza pragnie tylko jednej - jedynej, wybranej



FANTAZJA CZWARTA


Jesteś wielką fanką ślubów i wesel. Uwielbiasz słuchać marsza weselnego i masz ciarki na skórze, gdy słyszysz słowa małżeńskiej przysięgi. Sama jednak nie palisz się do zamążpójścia, choć nosisz na serdecznym palcu pierścionek zaręczynowy. Oboje ze Zbyszkiem doszliście do wniosku albo ty do takiego wniosku doszłaś, że macie jeszcze czas. Małżeństwo to obowiązek i coś, o co należy dbać na każdym kroku.
Słuchając przysięgi Moniki i Michała zerkasz na stojącego obok pana młodego Zbyszka i zastanawiasz się jakby to wyglądało gdybyście to wy zajęli miejsce pary młodej. Szczerze stwierdzasz, że ta myśl przestaje cię mierzić tak jak do tej pory.
Wesele jest wspaniałe, alkohol szumi w głowie, muzyka zabawia gości profesjonalnie, a ty tulisz się do swojego narzeczonego snując dalekosiężne plany. Gdy zapada zmrok, podobnie jak większość kobiet postanawiasz zmienić kreację na sukienkę wieczorową. Wspinasz się po schodach do wynajętego dla gości piętra lokalu z pokojami.
Twój wzrok przyciągają uchylone drzwi jednego z pokoi i wydobywające się zza nich dźwięki. Wiedziona ciekawością zaglądasz i mało nie wybuchasz śmiechem widząc Kubiaka napierającego na Monikę opartą o niską komodę. Mimo tego wcale się nie wycofujesz przyglądając się rozwojowi sytuacji.
- Monika proszę. Szybko to załatwię –jesteś totalnie rozbawiona błagalnym tonem Miśka i krzywą miną panny młodej.
- Później głuptasie. Goście czekają – jak skamieniała obserwujesz jak Kubi podciąga jej sukienkę i wsuwa rękę między pulchne uda tarmosząc jej białe majtasy. Trzeźwiejesz dopiero, gdy Monika próbując dobrać się do jego rozporka strąca łokciem wazon, który z hukiem rozpryskuje się na płytkach.

Uciekasz jak przestraszona łania i zatrzaskujesz za sobą wrota pokoju. Opierasz się o drzwi i śmiejesz się szaleńczo sama z siebie nazywając się w myślach zboczoną podglądaczką. Zwalasz wszystko na nadmiar alkoholu i kilku tygodniową abstynencję, bo dopiero wczoraj wróciłaś z podróży służbowej i jeszcze nie zdążyliście ze Zbyszkiem wyładować napięcia, które przez ten czas między wami powstało. Od początku dnia czujesz na swoim ciele jego wzrok i rękę, którą ciągle cię obłapia. Sama nie pozostajesz mu dłużna. Rozbierając się zdajesz sobie sprawę jak bardzo jesteś podniecona. Ściskasz stwardniałe sutki myśląc o tym, że chciałabyś poczuć na nich usta i język swojego narzeczonego, suniesz ręką przez brzuch i dotykasz mokrych majtek i marzysz żeby zdjął je z ciebie zębami wpijając się słodkimi wargami w twoją wilgotną kobiecość. Odchylasz głowę i stękasz, gdy naciskasz palcami na nabrzmiałą łechtaczkę.

- Dość! Potrzebuję Zbyszka!! Natychmiast! – naciągasz wąską, krótką sukienkę, poprawiasz pończochy samonośne, wkładasz nogi w piękne czarne szpilki i pewnym krokiem wychodzisz na korytarz. Cofasz się jeszcze i po chwili zastanowienia zsuwasz majtki i chowasz je do torebeczki.
Wchodzisz na salę kołysząc biodrami i z zadowoleniem stwierdzasz, że większość zgromadzonych mężczyzn skupia na tobie wzrok. Chyba wyczuwają napaloną kobietę, ale ty myślisz tylko o jednym z nich, tylko on się liczy i tylko jego pragniesz. Siadasz na Zbyszkowych kolanach, wyciągasz mu kieliszek z dłoni i nie czekając na jego reakcję prosisz go do tańca. Prowadzisz go w najciemniejszy kącik parkietu, gdzie nikt nie będzie was popychał i dotykał spoconymi ciałami. Obejmujesz go mocno za szyję i wpatrujesz się intensywnie w jego roziskrzone oczy. Widzisz, że on chce tego samego, co ty. Zawsze wiesz, kiedy twój ukochany ma ochotę na seks, podobnie zresztą jak on w stosunku do twojej osoby. Ocierasz się o niego biodrami czując na brzuchu twardy dowód jego pragnienia.
- Zbyszek. Ja nie mam majtek – mruczysz mu do ucha, gdy delikatnie przejeżdża dłońmi po twoich pośladkach – chodźmy do pokoju.
- Mimi na litość boską teraz nigdzie nie pójdę. Sama chyba czujesz, że wzbudziłbym małą sensację – łapie cię za pośladek i jeszcze mocniej przysuwa do swojej erekcji.
- Nie taką małą, oj nie taką małą – szepczesz głaszcząc go delikatnie przez materiał spodni – musimy się szybko stąd wydostać!

On pociąga cię w pierwsze lepsze drzwi prowadzące z sali w jakiś ciemny korytarz. Od razu przypiera cię do ściany i całuje cię mocno wdzierając się językiem między twoje wargi. Jednocześnie podciąga twoją sukienkę i łapiąc cię za udo unosi je na wysokość swojego biodra. Wkłada dłoń między wasze złączone ciała i dotyka wilgotnego centrum twojej kobiecości, która już chwilę temu przejęła nad tobą kontrolę. Hmmm, a mówią, że to mężczyźni myślą narządami.
- Miśka ty zwariowałaś. Rzeczywiście nie założyłaś bielizny – Zbyszek jest tak podniecony, że ledwo utrzymuje na wodzy swój temperament. Wiesz, że ma ochotę zedrzeć z ciebie sukienkę i posiąść cię przy tej ścianie z 100 gości za cienkim murem. Aż stajesz na palcach, gdy niespodziewanie wypełnia cię dwoma palcami. Otwierasz szeroko oczy i masz ochotę krzyknąć z obezwładniającej rozkoszy, gdy bez grama delikatności, szybko i mocno porusza nimi w twoim wnętrzu jednocześnie pocierając kciukiem wzwiedzioną łechtaczkę. Wilgoć spływa na jego dłoń i twoje trzęsące się uda.
- Taka ciasna, taka mokra, taka gorąca i chętna. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałbym być teraz w tobie. – sapie ci prosto w usta pilnując żebyś nie jęczała zbyt głośno, chociaż muzyka zagłusza wszystko, co dzieje się wokół.

Muzyka przestaje grać i musicie niestety zaprzestać swoich pieszczot. Twój ukochany wyciąga rękę z pomiędzy twoich ud opuszczając cię na ziemię. Zostawiając cię pulsującą i niezaspokojoną. Oboje jesteście tak podnieceni, że nie myślicie o niczym innym jak tylko o tym żeby wreszcie utonąć w swoich ramionach. Jak na złość wszystkie drzwi znajdujące się w tym korytarzu są zamknięte, dopiero ostatnie otwierają się ukazując wam wnętrze pełne mioteł, mopów i wiaderek. Nie jest to może najlepsze miejsce na uniesienia, ale zawsze lepsze od brudnego kibla. Po zakluczeniu drzwi rzucacie się na siebie jakbyście nie widzieli się całe wieki. Jęczysz, gdy Zbyszek wyłuskuje z dekoltu twoje piersi i mocno je ugniatając pociera wnętrzem dłoni o twarde, ciemnie brodawki. Walczysz zacięcie z jego krawatem, guzikami koszuli i paskiem od spodni. Jemu idzie dużo sprawniej, bo masz na sobie zdecydowanie mniej ciuchów. On podciąga tylko twoją sukienkę ma wysokość talii i ma cię już prawie nagą. Miażdży swoimi ustami twoje wargi, liże i podgryza twoją szyję i pomaga ci rozprawić się ze swoimi spodniami, bo ta twoja szamotanina nie przynosi żadnych rezultatów – pasek ciągle zapięty, a twarda wypukłość jego slipów błaga o twoją uwagę. Wreszcie zsuwasz niepotrzebny materiał z jego jędrnych pośladków i obejmujesz drobnymi dłońmi pulsującego członka. Pocierasz go delikatnie, a potem coraz mocniej odsłaniając wrażliwą główkę. Stęka ci w zagłębienie obojczyka, gdy ściskasz go mocno pocierając kciukiem sam jego koniec.
- Przestań Mimi. O kurwa jak dobrze – jego jęki są dla ciebie jak najwspanialsza muzyka, bo wiesz, że to dzięki tobie i dla ciebie. Pieścisz go tak dopóki nie łapie cię za nadgarstek i nie zmusza do zaprzestania – dość, bo zaraz skończę, a nie chcę tak.
Obniża głowę do twoich piersi obejmując twardy sutek ustami. Sprawia ci tym tak ogromną przyjemność, że tęskne pulsowanie w dole brzucha staje się nie do zniesienia. Ssie mocno twoją prawą pierś, drugą dłonią ściska lewy pączek. Krzyczysz bez kontroli, gdy dmucha na mokrą brodawkę, powtarzając tą czynność na drugiej piersi. Kręci ci się w głowie od nadmiaru doznań i marzysz tylko o tym żeby poczuć w sobie całą jego potęgę.
- Zbyszek błagam, już nie mogę, wejdź we mnie – sam chyba ma już dość, bo nie protestuje tylko prostuje się i unosi cię opierając o drzwi. Tak bardzo spływasz wilgocią, że zostawiasz mokre palmy na jego koszuli i biodrach, które szczelnie obejmujesz udami. Zagryzasz wargę do krwi, gdy opuszcza cię na swoją męskość, zagłębiając się w tobie powoli. Gdy pokonuje obręcz zaciskających się mięśni i rozpycha twoje ciasne wnętrze masz wrażenie, ze jakby był, choć odrobinę większy, to nie przyjęłabyś go w siebie. Uczucie wypełnienia, za którym tak tęskniłaś sprawia, że tracisz kontrolę nad swoim ciałem poruszając nerwowo miednicą. Dążenie do spełnienia przysłania ci cały świat.
- Uspokój się! Daj mi chwilę, bo muszę ochłonąć – jego proszący głos sprawia, że zastygasz i pozwalasz mu chwilę pomyśleć o czymś rozpraszającym uwagę. Masz jednak pewność, że twoje mokre, pulsujące i zaciskające się wokół niego wnętrze wcale mu nie pomaga. Oddycha ciężko wysuwając się z ciebie do samego końca, aby za chwilę mocno cię wypełnić. Robi to kilka krotnie, a ty powtarzasz tylko jego imię w ekstazie. W tej chwili twój mózg przypomina tylko papkę, bo myśli zaprząta ci tylko kawałek ciała, na który się właśnie nadziewasz i niesamowicie przyjemne tarcie prowadzące cię na szczyt. Macie ograniczone ruchy w takiej pozycji, ale nie przeszkadza ci nawet klamka boleśnie wbijająca się w twoje plecy. Szczytujesz z głośnym jękiem wcale nieprzypominającym twojego głosu, a mocne kurczenie się mięśni pochwy prowadzi do orgazmu także jego, bo czujesz ciepłe nasienie uderzające w delikatne ścianki. Całujecie się jeszcze powoli i próbujecie unormować oddech.

Próby doprowadzenia się do normalnego stanu są niczym syzyfowa praca. Wyciągasz z torebki chusteczki higieniczne i swoje majtki, które zakładasz z niechęcią. Poprawiasz swoją fryzurę i makijaż, ale z rumieńcami i rozbieganym spojrzeniem nie da się wiele zrobić.
- Jak wyglądam? – pytasz rozczochranego i stojącego z niedopiętym rozporkiem narzeczonego.
- Ślicznie. Jakby właśnie ktoś cię porządnie zerżnął! – śmiejecie się i postanawiacie przemknąć się krajem, bokiem do pokoju w celu znalezienia jakichś ciuchów na przebranie, bo oboje rzeczywiście wyglądacie na wymiętych.


Ekhm no tak. Czasem trzeba być mniej poważnym, więc teraz taka odsłona moich jednopartów z dedykacją dla wszystkich, które lubią takiego Zbyszka:)

sobota, 17 sierpnia 2013

KOCHAĆ KOGOŚ PONAD ŻYCIE, TO CZASAMI WBIJAĆ W SERCE SOBIE SAMEMU NÓŻ…



SPRAWDZIAN Z ŻYCIA



Koniec, czy początek czegoś nowego? Życie stawia przed tobą i twoimi najbliższymi jedną z największych prób. Egzamin z człowieczeństwa i miłości. Nie ma większego wyzwania dla twojego ukochanego. Czy sprosta? Podda się, czy będzie walczył o was? Czy będzie miał siłę zmierzyć się z przeciwnikiem groźniejszym niż Brazylia czy Rosja. Ma do rozegrania ważniejsze spotkanie niż mecz finałowy Igrzysk Olimpijskich. Mecz o swoją i twoją przyszłość. Stchórzy i ucieknie, czy weźmie na swoje barki brzemię twojej choroby? Niczego od niego nie wymagasz, bo wiesz jak potężnej próbie musi sprostać wasze uczucie. 

Zaczęło się tak niewinnie. Drętwiejąca ręka, czasem noga. Ignorowałaś objawy, bo nie były na tyle uciążliwe żeby zmusiły cię do pójścia na badania. Były ważniejsze rzeczy. Przygotowania do waszego ślubu były już na ukończeniu pomimo, iż nie mogłaś liczyć na pomoc swojego narzeczonego, który intensywnie przygotowywał się do Igrzysk Olimpijskich w Rio. To jego debiut na tak wielkiej imprezie i niczym nie zawracałaś mu głowy. Spełniały się wasze marzenia o olimpijskim medalu i szczęśliwej rodzinie. Starałaś się wspierać Andrzeja w każdym momencie jego kariery. W chwilach tryumfu stałaś w jego cieniu, wychodziłaś z niego, gdy potrzebował wsparcia w obliczu ciężaru porażki spadającej na jego barki. Pomimo wzlotów i upadków, trudnych chwil i kryzysów wasza miłość wydawała się być jedynym pewnikiem, czymś niewidocznym, ale stałym. Wraz z upływem lat dochodziliście do wniosku, że świat bez drugiej osoby nie byłby już taki sam, nie byłby tak piękny i o wiele trudniej byłoby sprostać wymaganiom życia codziennego. W najczarniejszych snach nie przypuszczałaś, że nie będzie ci dane cieszyć się z sukcesu olimpijskiego Andrzeja. W momencie, gdy on odbierał medal i ze łzami w oczach słuchał Mazurka Dąbrowskiego, ty także ze łzami wpatrywałaś w wyniki badań i słuchałaś współczującego głosu pani ordynator neurochirurgii jednego z warszawskich szpitali. Stwardnienie rozsiane dla ciebie, jako osoby aktywnej i pełnej życia to wyrok śmierci. Za kilka miesięcy jak będziesz miała pecha, lub za kilka lat jak będziesz mieć szczęście zostaniesz przykuta do łóżka, będziesz wegetować i powoli umierać. 

Choć na kilka chwil spychasz swoje problemy w najciemniejsze zakamarki duszy i witasz szczęśliwego Andrzeja w progu waszego warszawskiego mieszkania. Cieszysz się i świętujesz razem z nim, w towarzystwie romantycznej muzyki i nieprzyzwoicie drogiego wina. Potem kochacie się namiętnie na puchowym dywanie w salonie. Oddajesz mu się tak jakby miał to być wasz ostatni raz. Gdy twój ukochany zasypia płaczesz przez pół nocy, bo być może jutro zawali się twój poukładany świat. Wpatrujesz się w pierścionek zaręczynowy i obracając go podejmujesz jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu. To właśnie jutro zwrócisz Andrzejowi wolność i zwolnisz go z danego słowa. Nie chcesz go obarczać tym, czego sama nie ogarniasz. W nocy wydawało ci się, że ta rozmowa pójdzie ci o wiele łatwiej, ale gdy rano poczułaś jego ciepłe usta i szorstki zarost na szyi, plecach i pośladkach po prostu się poryczałaś. Oniemiały i przestraszony Wrona przytulał cię i uspokajał przez wiele minut.
- Aniu, co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Powiedz coś! – prosi cię kołysząc twoje drżące ciało w swoich ramionach.
- Daj mi chwilę kochanie. Musimy porozmawiać. – uspokajasz się i doprowadzasz do porządku.
Już nie płaczesz, na zimno przedstawiasz swój punkt widzenia narzeczonemu. Tłumaczysz mu, czym jest ta choroba i do czego prowadzi. Całkowicie zdezorientowany Andrzej bierze z twojej ręki pierścionek, ale nie pozwala ci odejść.
- Anka, za kogo ty mnie masz. Ja cię kocham i nie mam zamiaru z ciebie rezygnować – mówi to z takim przekonaniem i zacięciem, że chcesz mu uwierzyć, chcesz być w tym momencie egoistką i chcesz go tylko dla siebie. Przecież wszystko mu powiedziałaś, masz czyste sumienie, to jego decyzja.
- Nie wiesz, o czym mówisz i na ci się piszesz kochany.

Bierzecie ślub i pierwsze lata waszego małżeńskiego życia, to pęd za wszystkim, co chcesz jeszcze zobaczyć, spróbować, zrobić o własnych siłach nie bacząc na swoje coraz mniej sprawne ciało. Korzystasz z życia, choć masz ogromne wyrzuty sumienia, bo zabierasz je Andrzejowi, skazujesz go na cierpienie i przyglądanie się twojej agonii.
Gdy nadchodzi moment, gdy ruszasz jedynie głową i palcem wskazującym prawej dłoni masz dużo czasu na myślenie, zbyt dużo. Już dawno zwolniłaś męża z wszelkich obietnic i przysięg. Nie nosi obrączki od kilku lat – pozwoliłaś na to. Dałaś mu wolną rękę w poszukiwaniu towarzyszki życia, prosiłaś tylko, żeby się z tym nie afiszował i pozwolił ci mieć choćby wyobrażenie jego i siebie – RAZEM. Najbardziej odczuwasz to, gdy nie wraca do domu na noc, gdy dotyk nie jest już dotykiem mężczyzny, a opiekuna, który czuje się za ciebie odpowiedzialny. Jesteś tylko workiem na kości, dobrze o tym wiesz patrząc w jego oczy, w których nie ma już iskierek na twój widok. Nie masz do niego żalu, choć mogłabyś, bo dałaś mu wybór. Gdy wpatrujesz się godzinami w koszyczek leków stojący obok twojego łóżka myślisz o tym, co by było gdybyś je wszystkie połknęła. Tylko myślisz, bo twoje ułomne ciało nie pozwala ci tego zrobić. Masz też świadomość, że nawet jak byłaś w stanie to zrobić, to i tak i nie targnęłaś się na swoje życie, bo ty masz odwagę zmierzyć się z tym, co zgotował dla ciebie Bóg. Samobójstwo byłoby zbyt prostym wyjściem dla ciebie i dla Andrzeja, bo sztuką jest zmierzyć się z życiem, a nie je zakończyć.

Ktoś bardzo mądry powiedział kiedyś, że kto dziękuje dwa razy prosi, więc ukochany mężu dziękuję ci, że jesteś, że trwasz, że czujesz. Proszę jednocześnie żebyś dalej był, żebyś czuwał i żebym w chwili śmierci to twoją twarz zapamiętała, bo ty jesteś wszystkim, co mam i wszystkim, co kocham.
DZIĘKUJĘ!



Tyśś:) obiecany Andrzej:)

wtorek, 13 sierpnia 2013

WPADKI MAJĄ TĄ ZALETĘ, ŻE NIE MOŻNA Z NICH ZREZYGNOWAĆ!



HISTORIA MOJEGO ŻYCIA



Mam na imię Julia, mam 25 lat i popełniłam w życiu kilka błędów. Moim największą porażką była miłość i moment, w którym na mojej drodze stanął Michał. Czy nastolatkowie mogą się tak naprawdę zakochać? Dziesięć lat temu wydawało mi się, że tak jest, że rodzice to starzy głupcy i już zapomnieli, co to znaczy spotkać miłość swojego życia.  Reagowałam wielką obrazą na przestrogi matki i groźne spojrzenia ojca. Nie chciałam rozmawiać ze starszą siostrą, która usiłowała przestrzec mnie przed konsekwencjami podejmowania zbyt pochopnych decyzji. Teraz z perspektywy czasu wiem jak bardzo byłam naiwna i jak bezwarunkowo zaufałam chłopakowi, który też nie zdawał sobie sprawy z tego jak mogą zakończyć się nasze zabawy w dom. Pierwsze nieśmiałe pocałunki, niezdarne pieszczoty, które były z mojej strony bardziej objawem ciekawości niż potrzeby. Nie dorosłam wtedy jeszcze do bliskości fizycznej. Teraz wiem, że seks to nie jest dowód miłości, to jest jej dopełnienie i decyzję o rozpoczęciu współżycia powinno się podejmować mając pewność, że tego chcemy, a nie ulegamy namowom napalonego chłopaka. 

- Kochasz mnie Jula? – Michał patrzył na mnie z takim błyskiem w oku, że miałam coraz większe poczucie winy, bo nie chciałam przekroczyć granicy w bliskości między nami.
- Oczywiście, ze cię kocham – wiedziałam, do czego zmierza, ale bałam się tego kroku w dorosłość. Odsunęłam się, gdy zaczyna rozpinać moją bluzkę wsuwając pod nią rękę.
- Chyba jednak mnie nie kochasz. Udowodnij mi, że jest inaczej – no i wtedy wyłączyłam myślenie. Pozwoliłam mu się rozebrać, całować, dotykać, ściskać piersi w wielkich dłoniach, badać palcami najintymniejsze zakamarki kobiecego ciała. Sam stosunek był wtedy dla mnie upokarzającym doświadczeniem. Ból nie do końca gotowego ciała, jego czerwona twarz tuż nad moją, sapanie i stękanie, gdy poruszał się we mnie młodzieńczym członkiem. Gdy wyszedł ode mnie przed powrotem rodziców zostałam sama ze swoimi wątpliwościami oraz udami i prześcieradłem pobrudzonymi spermą i krwią.  Pierwszy raz nie przypominał opowieści koleżanek, romantycznych książek i mojego wyobrażenia o wielkiej rozkoszy. Chwilę było miło, ale nic wartego zapamiętania. 


Przez kilka tygodni było między nami dobrze. Nawet lepiej niż do tej pory, przestałam żałować, że oddałam mu swoją cnotę. Do czasu! Do dziś widzę przerażenie w oczach mojej siostry i matki oraz wściekłość ojca, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Miałam niespełna 16 lat, Michał 17. Oboje mieliśmy szkołę, on dodatkowo karierę sportową, częste wyjazdy na zawody i po prostu wszystko było nie tak! 

Jego przyjaciel jak tylko nas widział, po otrząśnięciu się z pierwszego szoku, zrobienia pogadanki na temat antykoncepcji i nie słuchania starszych i bardziej doświadczonych ciągle podśpiewywał fałszując niemiłosiernie „Załóż gumę na instrument sialalalal”
- Ja ci Kubiak mówiłem, że za pierwszym razem też można zrobić dziewczynie dzieciaka!
- Odpierdol się Bartman, wujkiem będziesz! – mój ukochany podobnie jak ja nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że świat wali nam się na głowę.
- Dobrze kurwa, ze tylko wujkiem! Co na to wasi rodzice? Żenicie się? – Zbyszek nigdy nie owijał w bawełnę jak chciał coś wiedzieć to po prostu pytał. Gdy Michał nas poznał dociekał czy jestem dziewicą i czy się masturbuję i jak.
- Są wściekli i nie pozwolą naM wziąć ślubu. Powiedzieli, że jak skończymy 18 lat i będziemy w stanie sami za siebie podejmować decyzje ze skutkiem prawnym, to będzie nasza sprawa. W tej chwili oni zgody na to nie wydadzą. Zresztą ja nie chce się żenić, mam 17 lat! Chciałem się zabawić, a nie bawić!
- Stary, ale to twoje dziecko i nic na to nie poradzisz. Musisz wziąć odpowiedzialność.
- Łatwo ci mówić, to nie ty wpadłeś po pierwszym włożeniu.
- Mówiłem ci, że masz pamiętać o gumkach, więc teraz nie miej pretensji do całego świata. Przyjdź do mnie jak zmądrzejesz!

Michał przez wiele lat nie wiedział, że podsłuchałam tą rozmowę. Nie wiem czy mnie kochał, czy chciał tylko mnie przelecieć, ale to był koniec, koniec wszystkiego. Jestem wdzięczna naszym rodzicom, że nie naciskali na ślub i, że zabronili nam tego w pierwszym momencie. Po latach wiem, że nie byliśmy dla siebie, że zauroczenie nastolatków to nie miłość, na której można by budować rodzinę i zaufanie.

Nasza córka ma teraz 8 lat i wydaje mi się, że nie ma do nas pretensji, choć Michał raczej z kontaktami nie przesadza. Pamięta o urodzinach, zabiera czasem na tydzień wakacji, na jakiś mecz lub funduje drogi prezent.  Patrycja jest taka jak ja, potrafi robić dobrą minę do złej gry, choć wiem, że słyszała jedną z naszych bardziej burzliwych kłótni.
- Michał obiecałeś mnie i Pati, ze zabierzesz ją na dwa tygodnie wakacji! Na litość boską to twoja córka. Ja wyjeżdżam do brata, mam już załatwiony cały wyjazd, a ty mi teraz wyskakujesz, że jej nie weźmiesz, bo nowa laska chce jechać na Malediwy?? – byłam tak wściekła, ze w ogóle nie myślałam o tym, że 5 letnia dziewczynka stoi pod drzwiami z różową walizeczką czekając na tatusia.
- Julka ja jestem młody! Chcę się bawić, szaleć i korzystać z życia. Mam dwa tygodnie wakacji, a potem zaczynam treningi. Zrozum nie będę miał czasu żeby się nią zajmować. Jak tak bardzo chcesz to moi rodzice się nią zajmą – uderzyłam go w twarz ten jeden raz i kazałam się wynosić i nie wracać dopóki nie zmądrzeje. Po jego wyjściu znalazłam małą w jej pokoiku wyciągającą ciuchy s powrotem do szafy. Nie płakała, ona rzadko to robiła.
- Tata mnie nie kocha prawda mamusiu? – bardzo długo tłumaczyłam jej, ze tak nie jest, choć sama w to nie wierzyłam.

Ja musiałam szybko dorosnąć i wejść w rolę matki, on nie musiał. Nie mówię, że się nie starał, ale przegrał. Mam nadzieję, że za kilka lat nie okaże się, że nie ma córki. Życzę mu szczęścia w życiu z kobietą, którą kocha, ale ciągle mam nadzieję, że częściej wspomni o tym, że dziecko też go potrzebuje, krew z jego krwi!


Przepraszam moje kochane za te wszystkie opóźnienia, ale nie mam internetu w domu. Poszedł dymek z zasilacza, a technicy mają mnie w głębokim poważaniu. Kradnę internet w pracy podłączając swojego laptopa i wstawiam to u góry. Jak by zmienić kilka nieistotnych faktów, to JAK W TYTULE.
Następny będzie Andrzej Wrona. Piszę się ktoś??