niedziela, 23 lutego 2014

Zdrada to choroba zaniedbań, zaniechań albo zachcianek.



CZY WYBACZYSZ MI??


Czym jest szczęście? Moim szczęściem był zawsze Paweł, nasze dzieci, a dopiero później cała reszta. Miałam swoje życie, pracę, spełniałam się zawodowo, ale zawsze życie rodzinne stawiałam ponad wszystko inne. Jesteśmy małżeństwem od ponad 10 lat, ale dziś oficjalnie przestaniemy nim być. Stojąc przed brązowymi drzwiami sali sądowej chyba po raz pierwszy od wielu miesięcy mam ochotę się rozpłakać uciec stąd jak najdalej. W miejsce bez wspomnień, żali i tego dołującego smutku nad zakończonym etapem życia, który miał trwać dopóki śmierć nas nie rozłączy. Patrząc w smutne, jasne oczy za chwilę byłego męża mam wyrzuty sumienia, że nie potrafiłam zapomnieć i zacząć od nowa. Jak na złość akurat dziś moją głowę zalewają fale pozytywnych wspomnień, wspólnie spędzonych szczęśliwych chwil. Moment, w którym się poznaliśmy i mojej niechęci do niego z powodu jego rudych włosów i trudnego charakteru. Powoli rodzące się uczucie, które zmieniło się jak mi się wydawało w niezniszczalną miłość. Narodziny naszych dzieci i jego wielką radość i zaangażowanie w bycie ojcem mimo braku czasu i ogromnego zmęczenia ciągłymi treningami. Było pięknie, wydawało mi się, że tak zawsze będzie. To, że tutaj stoimy nie jest w stu procentach winą Pawła, bo mam świadomość, że zaniedbałam to uczucie, zbyt mocno uwierzyłam w jego siłę. To był błąd, błąd zaniechania.

Pierwszym i najważniejszym błędem była zgoda na rozłąkę. On mieszkał w Kędzierzynie, a ja w naszym rodzinnym mieście gdzie dzieci chodziły do szkoły, a ja miałam pracę. Wydawało nam się, że te kilkanaście kilometrów nie zniszczy tego, co nas łączy, że będziemy się odwiedzać i tęsknota zbliży nas do siebie jeszcze bardziej.

Na początku nie było tak źle. Odwiedzaliśmy się często i było lepiej, bo przecież tak naprawdę nic się nie zmieniło. Widywałam go nie wiele rzadziej niż wtedy, gdy mieszkaliśmy razem.


Moje rozmyślania nad szczęściem w małżeństwie przerywa jedna ostra jak brzytwa myśl o tej pamiętnej nocy. Nocy, w której moje życie rozpadło się jak domek z kart, a serce roztrzaskało się o podłogę kędzierzyńskiego mieszkania mojego męża. Pamiętam jak dziś, gdy koło 22 dotarłam pod jego drzwi i cichutko weszłam chcąc zrobić mężowi niespodziankę. W mieszkaniu panował mrok i cisza, a im dalej wchodziłam tym bardziej się denerwowałam. Jakbym przeczuwała, że stanie się coś strasznego. Jedynie zza drzwi sypialni Pawła wydobywała się cienka smuga światła i dochodziły z stamtąd dziwne dźwięki jakby mlaskanie, sapanie i chichot. Ewidentnie słyszałam kobiecy głos. Zatrzymałam się na chwilę bojąc się tego, co zobaczę i tego jak bardzo będę cierpieć. Musiałam jednak się upewnić, bo być może mój mąż ogląda porno i w tamtym momencie nie wydawało mi się to takie złe. Niestety widok, jaki zastałam uchylając lekko drzwi mało nie zwalił mnie z nóg. Nieznajoma blondynka właśnie robiła dobrze mojemu mężowi. Pociągało mnie na wymioty, gdy patrzyłam jak lalunia połyka jego członka i jak jemu jest bardzo przyjemnie. Wiem, kiedy mój mąż jest na granicy orgazmu i właśnie teraz mam przed oczami jego szczytowanie w jej ustach. Zakryłam twarz dłonią i cicho wycofałam się do kuchni. Nawet mnie nie zauważyli tak bardzo pochłonięci byli sobą. Nie miałam zamiaru robić scen ani płakać. Jestem silną kobietą, ale nikt nigdy mnie tak nie upokorzył. Zatykam uszy słysząc rytmiczne skrzypienie łóżka i postanawiam opuścić to mieszkanie raz na zawsze. Zostawiłam na stole karteczkę z pozdrowieniami i kluczami, bo chciałam być pewna, że jak skończy, to dowie się, że tutaj byłam. 

Byłam twarda i do dnia dzisiejszego nie uroniłam jednej łzy, nawet wtedy, gdy mnie przepraszał i błagał o wybaczenie zapewniając, że to był jednorazowy wybryk i, że już nigdy się nie powtórzy. Miał rację! Nigdy już mnie nie zdradzi, bo już nie będziemy tworzyć rodziny. Zawsze będą łączyć nas dzieci i wspólna przeszłość, ale przyszłości nie będzie.

Z letargu wyrywa mnie smutny głos Pawła.
- Dlaczego nie potrafisz mi wybaczyć?
- Wybaczyłam ci już dawno Paweł. Niestety nie potrafię zapomnieć – naszą krótką wymianę zdań przerywa wezwanie na salę, w której po raz ostatni będziemy państwem Zagumny. Wyjdziemy stamtąd jako wolni ludzie, choć niekoniecznie szczęśliwi. 


Ten rozwód to dla mnie prawdziwa katastrofa i życiowa porażka, ale nie wierzę w drugą szansę, nie potrafię jej dać, choć Bóg mi świadkiem, że chciałam. Nie jestem w stanie jednak zaufać, nie jestem w stanie znowu wpuścić go do swojego serca i łóżka. Ciągle mam przed oczami jego wykrzywioną przyjemnością twarz. Zawsze twierdziłam, że zdrada niszczy związek i tak właśnie stało się z moim. 



W tych partach pokazuję część mnie i moich przekonań. Tak właśnie ja widzę zdradę i jakoś sobie nie wyobrażam, że można o tym zapomnieć.

wtorek, 18 lutego 2014

JESTEM ZDEGUSTOWANA!!

Nie sądziłam, że będę musiała kiedyś coś takiego pisać na którymś moim blogu! Każdego kto tutaj zagląda i czyta proszę o odrobinę uczciwości i o NIEKOPIOWANIE moich opowiadań. Od czasu do czasu sprawdzam czy ktoś tego nie robi, a wujek Google potrafi zdziałać cuda. Jestem w stanie zrozumieć, gdy ktoś czerpie tutaj pomysły, bo spotkałam się z opowiadaniem łudząco podobnym do mojego pierwszego  o Zbyszku i Gosi. Inna autorka zaczerpnęła "inspirację" z parta "Ale ja go tak bardzo kocham" i stworzyła z tego kilku odcinkowe opko. To akurat rozumiem, bo dziewczyny przynajmniej  zmieniły bohatera lub mniej więcej treść. Nie jestem w stanie pojąć jednak tego, że mój ostatni erotyk został bezczelnie skopiowany na portal erotyczny i osoba ta nawet nie zadała sobie trudu, żeby poprawić błąd, który zrobiłam ja!
Jestem 100% pewna, że nie zrobiła tego żadna z moich stałych czytelniczek, ani osób które komentują. Jestem totalnie rozbita tym co się stało i jest mi przykro, że ktoś podpisał się pod czymś co jest moje!