niedziela, 22 grudnia 2013

SEKS TELEFON




FANTAZJA SZÓSTA



Jesteś w swoim żywiole. Praca, uznanie i duże pieniądze sprawiały, że czułaś się niezależna i wolna. Od 10 dni przebywasz poza domem, narzeczonego nie widziałaś od około miesiąca, bo był na zgrupowaniu, a gdy on wracał ty wyjechałaś w podróż służbową. Gdy kończy się dzień i wracasz do pustego pokoju hotelowego zalewa cię fala tęsknoty. Nie pomagają rozmowy przez telefon do północy. Zalewasz się łzami, gdy tylko słyszysz jego zmęczony głos w słuchawce, bo tak bardzo chciałabyś teraz leżeć w jego ramionach, w waszym ciepłym, wielkim łóżku. Chciałabyś porozmawiać z nim o głupotach, pośmiać się, posprzeczać i pokochać. Tęsknisz za dotykiem jego dłoni na twojej skórze, ciężaru jego ciała na twoim. Podniecasz się na samą myśl o jego pocałunkach i pieszczotach. Płaczesz mu do słuchawki szepcząc jak bardzo tęsknisz i pragniesz, a on śmieje się, że zachowujesz sią jak baba. Pociesza cię, że spotkacie się już jutro. Nie chciałaś jechać po nocy, choć czujesz się pewnie za kierownicą. Nie chciałaś ryzykować, a teraz żałujesz, bo dwie godziny zleciałyby szybko, a ty już byś była w jego ramionach. 

- Misia jak jutro wrócisz, to nie wypuszczę cię z łóżka do poniedziałku przed popołudniowym treningiem – zdajesz sobie sprawę, że nie żartuje i wstąpił w ciebie diabeł.
- Mam taką nadzieję kochanie. Już teraz wyobrażam sobie jak bierzesz mnie jak tylko przekroczę próg naszego mieszkania. Na pewno będę gotowa, bo całą drogę będą sobie wyobrażać jak przyciskasz mnie do ściany, podciągasz tą bladoniebieską, zwiewną sukienkę i wchodzisz we nie od tyłu – mruczysz seksownym głosem tak żeby zrobić na nim jak największe wrażenie i wiesz, że tak właśnie jest.
- Na litość boską Michalina! Przestań, bo mi stanął – uśmiechasz się słysząc jego spanikowany głos.
- Ja jestem już mokra, a sutki odznaczają się na materiale nocnej koszulki. Tak bardzo chciałabym cię dotknąć – twój oddech przyspiesza i to, co mówisz jest prawdą. Jesteś podniecona i rozpalona jak piec hutniczy.
- Co byś zrobiła Skarbie jak bym tam był hmm? – Zbyszek podejmują twoją grę chichocząc nienaturalnie.
- Zdarłabym z ciebie koszulkę i całowałabym każdy skrawek twojej skóry, poliżę twoje sutki i będę delikatnie kąsać. Potem odepnę guzik twoich spodni i zamek. Zsunę je z ciebie razem z majtkami. Teraz sobie wyobraź jak biorę go w dłonie. Czujesz? Góra dół, aż będziesz jęczał i błagał żebym cię dosiadała – wczułaś się rolę tak bardzo, że niewiele myśląc sięgasz dłonią między uda i stękasz czując pod palcami mokrą, opuchniętą kobiecość. 

- Miśka zwariuję przez ciebie – wyobrażasz sobie jak zaciska szczęki i kręci się niespokojnie na kanapie w waszym salonie – mam taki wzwód, że aż boli, jeansy mnie cisną.
- Dotknij się dla mnie Zbyszek – sama się sobie dziwisz, bo nie spodziewałaś się, że posuniesz się aż tak daleko.
- Co mam zrobić? – twój ukochany pisnął niemęsko do słuchawki całkowicie zbity z tropu.
- Dotknij się. Chcę usłyszeć jak odsuwasz suwak i chcę usłyszeć szelest zsuwanych spodni. Zrób to dla mnie – bardzo sugestywnie sapiesz mu do słuchawki dając mu do zrozumienia, ze sama jesteś na granicy.

Słyszysz ten charakterystyczny zgrzyt zamka i syknięcie twojego mężczyzny spowodowane jak sobie wyobrażasz dotykiem szorstkiego materiału na delikatnej i bardzo wrażliwej teraz skórze twardego członka. Chciałabyś go teraz dotknąć, takiego gorącego i pulsującego. Uwielbiasz patrzeć na wyraz twarzy Zbyszka, gdy go pieścisz, tak zabawnie wtedy przewraca oczami i przygryza wargę żeby nie jęczeć. Wiesz, że teraz robi to samo, bo słyszysz tylko jego przyspieszony oddech.

- Misia nie masturbowałem się od gimnazjum! To jest dziwne – jest troszkę zagubiony, ale chyba mu się to podoba, bo robicie to we dwójkę – chcę jednak coś w zamian. Powiedz mi jak bardzo mnie pragniesz.
Mówisz mu, jaka jesteś mokra i jak marzysz o tym żeby w ciebie wszedł, jak cię rozciąga i rozpala ogień. Robi ci się gorąco, zaciskasz dłoń na słuchawce coraz mocniej jednocześnie drugą dłonią gładząc swoje ciało. 

- Wyobrażam sobie kochana jak w jestem w tobie, a jak sobie przypomnę, jaka jesteś ciasna, to chciałbym natychmiast dojść. Niestety jak cię nie ma, to już nie to samo. Sama wyobraźnia jest niewystarczająca. Będę miał ciężką noc przez ciebie i bolesną – też zdajesz sobie sprawę, że taka namiastka Zbyszka jest do niczego. Zaczynacie się spazmatycznie śmiać z własnej głupoty.
- STOP. Zbyszek mam dość! Będę w domu za dwie godziny. Jestem już wymeldowana i spakowana – wyskakujesz z łóżka narzucając sukienkę na nagie ciało i pierwsze lepsze majtki. Nie zwracasz uwagi na krzyki narzeczonego żebyś nie ryzykowała, bo on będzie się martwił, że coś ci się po drodze stanie. Jesteś w transie i nic się nie liczy poza chęcią powrotu do domu…

CDN.

niedziela, 17 listopada 2013

Jeśli kiedykolwiek przyjdziesz, uczyń to bez żadnej okazji i z pustymi dłońmi…wtedy dopiero uczynisz to dla mnie…tato.



NIE TAK MIAŁO BYĆ!



Siedzenie przy łóżku mojej córeczki stało się od lat codziennością. Od dziesięciu lat co kilka miesięcy trzymam małą rączkę głaszcząc bladą skórę i modlę się żeby to nie były ostatnie wspólne chwile. Małe serduszko odmawia współpracy, małe serduszko, które kocha tylko mama.  Małe skośne oczka będące oznaką choroby, której boi się każdy rodzic patrzą na mnie z bólem, w którym nie mogę jej ulżyć. Specyficzny błękit tych oczu zawsze miażdży, przeżuwa i wypluwa moja duszę, bo przypomina mi oczy jej ojca. Od ośmiu lat radzę sobie tylko z pomocą moich rodziców, ale mam coraz mniej sił do walki, do walki o pieniądze. Miałam 20 lat, gdy na świecie pojawiła się Ola, nie byłam wtedy sama, był Michał podniecony rolą ojca. Szkoda tylko, że zapału wystarczyło mu tylko do momentu, gdy usłyszał wyrok z ust młodego i jeszcze pełnego zapału lekarza: „Wasza córka ma zespół Dawna, chore serce i wiele innych wad. Jedyne, co możecie dla niej zrobić to ją kochać, tak długo jak zechce z Wami pozostać”. I to by było na tyle, jeśli chodzi o wspólne życie i rodzicielstwo. „Jestem za młody, mam karierę, nie na to się pisałem, będę płacił alimenty, nie pokocham jej”. 


Więc jak to jest tato:
Masz córciu raptem półtora roku
Osiem sukienek, zębów ze sześć
Pełną pieluchę, uśmiech szeroki
Lubisz się kąpać, uwielbiasz jeść
Na pierwszym miejscu zawsze jest mama
Lecz do zabawy to już starszy brat
Co do piosenek, lubisz, gdy z rana
Tata przytuli, zaśpiewa tak:

Moja ty szyjko do całowania
Moje paluszki, że ścisnąć strach
Moje ty włoski do poczochrania
Moje ty oczka piękne, że ach!
Moje ty plecki do podrapania
Moja ty nóżko co na przód gna
Moja ty pupcio do poszczypania
Moja ty minko, gdy jestem zła


Moja córka nigdy nie zaznała miłości ojcowskiej. Jego niezwykle rozciągliwe sumienie zmuszało go do zainteresowania jedynie 2 lata. Potem pojawia się dziewczyna, żona, syn, zdrowy i piękny syn. Chęć zapomnienia o chorej, upośledzonej córce wygrała z rzeczywistością. Obcy ludzie pomogli mi bardziej niż on, bo ja i Ola nie pasowałyśmy do idealnego obrazu rodziny Michała bez skazy. Wolałam pukać do drzwi różnych instytucji i firm błagając o pieniądze niż prosić o nie jego, bo on doskonale wiedział, że są mi potrzebne, ale czułam się jak śmieć, gdy na odczepne rzucał te kilka tysięcy, co jakiś czas. Sprzedałabym nawet siebie byle jej pomóc, ale dzisiaj już wiem, że chwila pożegnania zbliża się wielkimi krokami. Mam 30 lat i życie podporządkowane dziecku, niczego poza tym, żadnych znajomych, żadnych mężczyzn. Niczego jednak nie żałuję, bo Ola była tego warta. Miałam chwile zwątpienia i załamania, wielokrotnie chciałam to skończyć. Zakończyć jej cierpienie i swoje także. 



Tato czy nie powinni być tak:

Jakby nie starał się śpiewać Twój stary
Jak Cię nie pieścić, gilgać czy gnieść
Za lat dwadzieścia jakiś kawaler
Skradnie mi Ciebie i naszą pieśń
Jak nie pilnować i tak Cię zgubię
Przyjdzie kawaler i krzyknie: Szach mat!
Jeszcze go nie znam już gnoja nie lubię
Za to, że ON będzie śpiewał Ci tak:

Moja ty szyjko do całowania
Moje paluszki, że ścisnąć strach
Moje ty włoski do poczochrania
Moje ty oczka piękne, że ach!
Moje ty plecki do podrapania
Moja ty nóżko co na przód gna
Moja ty pupcio do poszczypania
Moja ty minko, gdy jestem zła


Teraz matczyne serce zamienia się w kawał lodu patrząc na martwą twarz córki. Nie ronię jednej łzy trzymając w ręku telefon z twoim numerem na wyświetlaczu. Odbierasz za bodaj szóstym razem, pewnie miałeś już dość mojej natarczywości.
- Baśka nie mam czasu. Zaraz mam trening – żadnego cześć, co słychać? Jak się czuje nasza córka?
- Nie interesuje mnie to Michał. Jutro o 14 jest ostatnie pożegnanie TWOJEJ córki. Lepiej dla ciebie żebyś się tam zjawił. Masz być w pierwszym rzędzie tuż za trumną. Jesteś jej to winien – nie miałam zamiaru niczego mu ułatwiać.
- Dobrze wiesz, że jestem w Rosji i nie mogę przyjechać, ale jest mi naprawdę przykro – może i wyczułam w jego głosie żal, ale przemawiała przez niego też ulga.
- Nie! Jeśli nie zjawisz się o 14 zniszczę ciebie i twoją i rodzinę. Nie będę mieć litości nawet nad twoją ciężarną żoną. Nie mam już nic do stracenia. Pojawię się w każdym programie telewizyjnym i udzielę wywiadu każdej istniejącej gazecie plotkarskiej w tym kraju – boli mnie, że mszę go zmuszać do pojawienia się na pogrzebie w ten sposób, ale Bóg mi świadkiem, że to zrobię!
- Baśka…
- Dość tego! Na nagrobku napiszę twoje nazwisko: Ola Winiarska. Żegnaj Aniołku! Pamiętaj, do czego jestem zdolna. Do zobaczenia jutro – rozłączyłam się rzucając telefonem o ścianę.
Obyś się pojawił Michale, dla twojego własnego dobra…


Bo tak miało być tatusiu:

Lecz kawalerze się proszę nie wzruszać
Ojciec ambitnie do końca gra
Będzie szczęśliwa - z szampanem ruszę
Jeśli ją skrzywdzisz - dorwę jak psa
Będę swe buty czyścił Twą głową
Wepchnę Ci w gardziel kaktusa kwiat
Jak nie wystarczy - naślę teściową
Sam stanę z boku, zaśpiewam tak:

Mój kręgosłupie do połamania
Moje paluszki zmiażdżone w pół
Moje gardziołko do podrzynania
Moja ty główko wrzucona w dół
Moje ty nóżki do odrąbania
Moje kolanko co chętnie bym zgniótł
Moja ty pupcio do nakopania
Moje ty oczka nadziane na drut



Dla jasności! Bardzo lubię i szanuję Michała Winiarskiego, to wyżej to fikcja i chwila mojej słabości. Chodzi tylko o to, że pozory mylą. Nie budujmy pomników i ołtarzyków zanim się nie dowiemy kim jest jak zamknie drzwi...

niedziela, 20 października 2013

Na specjalne zamówienie, dla wyjątkowej osoby!!



KAWA Z MLEKIEM



Czy bycie kelnerką w jakimś dziwnym lokalu we Włoszech było twoim marzeniem? Nie! Przyjechałaś tu z ukochanym, a on okazał się zdrajcą i palantem. Nie chciałaś wracać do kraju z podkulonym ogonem, bo twoi rodzice nie byli zachwyceni tym wyjazdem i zabawą w dom.  Tak, więc utknęłaś tutaj i w wolnych chwilach zabijasz nudę obserwując przychodzących do waszego baru klientów – starsze panie, które popijając cappuccino plotkują o każdym, kogo znają lub też nie znają, wagarujących nastolatków, którzy przychodzą popatrzeć na tyłki kelnerek w krótkich spódniczkach, wpadających na szybką kawę eleganckich biznesmenów i mamuśki z wrzeszczącymi dzieciakami na szklaneczkę czegoś mocniejszego. Tylko jeden z klientów zwraca twoją uwagę na dłużej. Przychodzi codziennie o tej samej godzinie oprócz weekendu, siada przy tym samym stoliku i zawsze zamawia kawę z mlekiem cukrując ją ponad przeciętną. Włosi takiej kawy nie piją, ale nie jesteś w stanie stwierdzić kim jest bo stolik należy do rewiru Nicoletty. Przyglądasz mu się intensywnie i wcale się nie dziwisz, że Nika sika w majtki podchodząc do niego po zamówienie. Wysoki, świetnie zbudowany brunet o bardzo męskich, twardych rysach twarzy. Jest przystojny, nawet bardzo, ale wygląda na to, że nie jest zainteresowany zalotami Nicoletty w żaden sposób. Nie zagląda w jej ogromny dekolt, który jeszcze poszerza pochylając się nad jego stolikiem. On tylko prosi o kawę, czasem kawałek szarlotki i tyle. Nie odzywa się, nie rozgląda, czyta aktualną gazetę i zawsze siedzi godzinę. Po kilkunastu tygodniach masz wreszcie okazję do niego podejść, bo Nico przychodzi na drugą zmianę. Perfekcyjnym jak ci się wydaje włoskim pytasz, co podać, a on nawet nie obdarzając cię przelotnym spojrzeniem prosi o kawę z mlekiem. Stoisz z rozdziawioną buzią, bo odzywa się do ciebie po polsku.

- Skąd pan wiedział? – wiesz, że zachowujesz się nie profesjonalnie, bo powinnaś już biec i realizować zamówienie, ale nie słyszałaś ojczystego języka tak dawno, że łzy stanęły ci w oczach.
- Słyszałem cię kilka razy. Nie zawsze się pilnowałaś, a kurwa nie zawsze jest zakrętem – podnosi wreszcie głowę i pierwszy raz widzisz jego uśmiech. To jest niesamowite, bo ten uśmiech całkowicie zmienia jego surową twarz. Jego spojrzenie nie było już takie chłodne jak twierdziła Nika, a krzywe zęby zamiast odebrać mu uroku to mu dodawały. Był jakby bardziej dostępny.
Wychodząc poprosił o rozmowę z kierowniczką. Byłaś przerażona, bo przeleciała ci przed oczami wizja utraty pracy, głodu i bezdomności. Okazało się, że pięknie się uśmiechając i gapiąc się w oczy tej starej raszpli zażądał żebyś to zawsze ty obsługiwała jego stolik. Tak też robiłaś narażając się na nienawistne spojrzenia koleżanek i korzystając z tego, że zawsze zostawiał ci sowity napiwek. O nic nie pytał, rzadko się do ciebie odzywał, nie patrzył na ciebie i od tamtego dnia ani razu się nie uśmiechnął. Dzień mijał za dniem, tydzień za tygodniem, a twoje dni wyglądały tak samo. Praca, dom, praca i ON. Gdy pewnego dnia się nie pojawił o stałej godzinie byłaś zawiedziona, bardzo zawiedziona. Pogoda za oknem była paskudna, było zbyt zimno jak na włoska zimę. Spadł centymetr śniegu, a życie w mieście zamarło. Gdy odzywał się brzęczyk przy drzwiach miałaś nadzieję, że to on, że zdąży się pojawić przed końcem twojej zmiany i nie pomyliłaś się. Wszedł pewnym krokiem otrzepując śnieg z włosów i usiadł tam gdzie zwykle czekając na ciebie. 

- Usiądziesz dzisiaj ze mną? – zastygasz słysząc jego pytanie.
- Jestem w pracy. Nie wolno mi – trzęsą ci się ręce z nerwów, bo tak naprawdę marzysz o tym żeby z nim porozmawiać.
- Kończysz za 10 minut, poza tym chcesz tego. Czuję jak mnie codziennie obserwujesz – czerwienisz się jak piwonia i spuszczasz wzrok, bo jego pewność siebie wbija cię w ziemię – Po prostu przyjdź. Zrób to dla mnie.

Tak właśnie zaczyna się kolejny etap w waszej relacji. Teraz codziennie pijecie razem kawę, gdy kończysz pracę. Wiesz już kim jest i co robi. On też wie o tobie wszystko.
- Przyjechałam tutaj za miłością i nie sądziłam, że skończę w barze i obskurnym mieszkanku w paskudnej dzielnicy – opowiadasz mu nawet historię swojego nieudanego związku.
- Ja przyjechałem z miłością, a okazało się, że ona znalazła sobie tutaj inną, więc jedziemy na tym samym wózku - uśmiechnął się do ciebie smutno i chyba obojgu wam ulżyło.

On zawsze pił tą swoją paskudnie słodką kawę, ty mocne, gorzkie espresso, a potem rozchodziliście się bez słowa. On w prawo w kierunku parkingu, a ty w lewo w kierunku swojego mieszkania. 

Dwa miesiące później zdałaś sobie sprawę z tego, że nie wyobrażasz sobie życia bez Zbyszka. Gdy proponuje ci randkę poza barem jesteś bardziej zestresowana niż przed maturą i egzaminem na prawo jazdy razem wzięte. Chyba jesteście parą, tak ci się przynajmniej wydaje. Ciągle nie rezygnujecie ze swojego rytuału. Tylko, że po wypiciu kawy z mlekiem z 3 łyżkami cukru – nawet do tego cię przekonał – już nie rozchodzicie się każdy w soją stronę, ale spędzacie czas razem. Czasem oglądacie jakąś głupią włoską komedię na jego wielkim telewizorze i choć znacie język włoski perfekcyjnie nie jesteście w stanie złapać jej sensu. Innym razem leżycie objęci na twojej wąskiej kanapie w mikroskopijnym salonie całując się i pieszcząc bez przekraczania granicy. Ty chcesz być pewna, że to coś więcej, nie chcesz kolejnej pomyłki i cierpienia, a on stara się to uszanować, choć wiesz, że jest mu trudno. 

- Jedź ze mną do Polski Patrycja! – wiedziłaś, że coś wisi w powietrzu, bo przez kilka ostatnich dni Zbyszek zachowywał się bardzo dziwnie - Pati na stałe. Wróć ze mną. Proszę.
- Do Polski? Nie mogę. Boję się, że nam nie wyjdzie i znowu zostanę na lodzie. Tutaj mam jakieś życie, nie byłam w ojczyźnie 6 lat! – łzy zalały ci oczy, już nie widziałaś Zbyszka ani niczego innego. Chciałaś zniknąć, zasnąć i się nie obudzić. Znowu tracisz ukochaną osobę i nie jesteś w stanie nic na to poradzić.
- Wyjdzie nam Pati! Musi! – łapie cię mocno za ramiona i wypycha z mieszkania. Jesteś jak bezwolna lalka, pozwalasz się zapakować do samochodu i wywieźć gdziekolwiek będzie chciał. Gdy po kilku godzinach jazdy w absolutnym milczeniu zatrzymujecie w okolicy polskiej ambasady wreszcie budzisz się z odrętwienia i próbujesz, chociaż zamaskować ból.
- Co my tutaj robimy? – jesteś zdezorientowana, gdy ciągnie cię w kierunku pilnie strzeżonego budynku.
- Idziemy się dowiedzieć, co jest nam potrzebne żeby wziąć ślub. Wiedziałem jak zareagujesz i jesteśmy umówieni na 17. – jego pewny i stanowczy głos sprawia, że nie masz nawet ochoty z nim dyskutować. Zgadzasz się na wszystko i pozwalasz mu podejmować decyzje i załatwiać formalności.
Dopiero po powrocie do mieszkania zdajesz sobie sprawę, że za trzy dni zostaniesz żoną Zbyszka. I tak się właśnie staje, bo w środowe popołudnie w obecności Zbyszkowego kolegi i jego żony ślubujecie sobie miłość i wierność przed znudzonym konsulem. Podpisujecie kilka świstków i wsuwacie na palce kupione na prędce złote obrączki. 

Trzymając się za ręce wchodzicie do baru na poślubną kawę z mlekiem, bo bez tego dzień byłby stracony. Tego dnia wszystko smakuje inaczej, lepiej. Pozwalacie sobie nawet na dwa kawałki szarlotki zamiast ślubnego tortu.
- Idź do swojej kierowniczki i powiedz, że wczoraj byłaś w pracy ostatni raz – pożegnania są trudne. Mimo wszystko lubiłaś ludzi, z którymi pracowałaś, lubiłaś to miejsce. Miało swój czar, w którym odnalazłaś się i ty. Czas jednak zacząć nowe życie.

Śmiejecie się głośno wbiegając po schodach do jego mieszkania, a ty chichoczesz, gdy twój mąż nie bacząc na twoje protesty przenosi cię przez próg tłukąc przy okazji wazon z uschniętym kwiatkiem w przedpokoju. Zaczynasz się denerwować, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że czeka was jeszcze noc poślubna. Boisz się, że nie spełnisz jego wymagań i będzie tobą zawiedziony.
- Pati nie denerwuj się. Nie będę na nic naciskał, jeśli nie jesteś gotowa – wydaje ci się, że potrafi czytać w twoich myślach.
- Miałam tylko jednego partnera wcześniej i chyba nie było mu ze mną zbyt dobrze. Boję się, że ty też nie będziesz zadowolony. Nie jestem dobra w te klocki – on się tylko głośno śmieje, gdy zawstydzona kończysz swój wywód.
- Po prostu nie trafiłaś na odpowiedniego faceta. Dupa nie mężczyzna z niego skoro nie potrafił zadowolić ciebie i siebie. – niespodziewanie bierze cię na ręce i zanosi do swojej sypialni – wszystkiego cię nauczę nic się nie martw, a dzisiaj tylko pozwól mi cię kochać. Zobaczysz, że nie ma się, czym stresować.
Wierzysz mu, bo chcesz żeby był szczęśliwy poza tym jest tak pewny tego, co mówi, że nie jesteś w stanie protestować. Klęczysz na jego wielkim łóżku, a on stoi obok na podłodze i obejmuje cię szczelnie ramionami.
- Rozluźnij się. Nie zrobię nic bez twojej zgody. Jakby jakiś mój gest lub pieszczota sprawiały ci dyskomfort to mi o tym powiedz, ok?? – kiwasz głową patrząc w jego roziskrzone oczy. Zachowujesz się jak jakaś cnotka, ale w sumie nie miałaś faceta od 5 lat, a twój pierwszy i jedyny kochanek nie jest czymś, co chcesz wspominać. Była szybka gra wstępna, o ile była, błyskawiczny numerek i jeszcze szybsze chrapanie.

Pozwalasz Zbyszkowi się pocałować, rozchylasz wargi i wpuszczasz jego ciepły język i odpowiadasz na jego zaczepki. Przestajecie dopiero, gdy brakuje wam tchu. Chowasz głowę w zagłębienie jego szyi, gdy rozpina guziki żakietu i zsuwa go z twoich ramion. Robisz to samo z jego marynarką odsuwając się odrobinę od jego ciała. Wstrzymujesz oddech, gdy całuje wrażliwą skórę szyi, delikatnie przygryza płatek ucha i sunąc językiem po linii szczęki wraca do twoich spragnionych ust.
- Oddychaj, Nie chciałbym cię zabić pieszczotami w naszą noc poślubną - chichocze kładąc wielkie dłonie na twoich biodrach. Przesuwa nimi wyciągając bluzkę za paska spódnicy. Gdy dotyka nagiej skóry brzucha oddychasz głośno powstrzymując jęk. Też chcesz go dotknąć, czujesz nieodpartą potrzebę poczucia ciepła jego ciała pod palcami. Opuszkami palców błądzi po twoich bokach i plecach. Nie śpieszy się rozpinając drobne guziczki eleganckiej bluzki. Jeden po drugim, jeden po drugim, robi to tak powoli, że napięcie w twoim ciele sięga zenitu. Gdy wreszcie ściąga bluzkę i rozpina stanik odrzucając go w kąt pokoju odruchowo chcesz się zasłonić, ale nie pozawala ci na to łapiąc cię za nadgarstki. Pochyla głowę i od szyi przez ramię sunie do obolałych z oczekiwania sutków. Stękasz głośno, gdy gorące usta obejmują twardą brodawkę. Uwalniasz ręce z jego uścisku i zatapiasz palce w jego włosach odchylając maksymalnie głowę. Straciłaś kompletnie rozum i poddałaś się kobiecemu instynktowi. Nie liczyło się już to, że twoje ciało nie jest idealnie, bo w tej chwili czułaś się najpiękniejsza i najbardziej pożądana. Nie liczyła się duża asymetria twoich piersi, bo były jakby stworzone dla jego dłoni lekko je ściskających i pieszczących sterczące czubki wnętrzem szorstkiej ręki. Dopiero dźwięk jego głosu wyciągnął cię z rozkosznej karuzeli.

- Mam się zabezpieczać? Jakoś o tym nie rozmawialiśmy – patrzy ci w oczy dysząc lekko.
- Tak. Nie to, że ci nie ufam, ale mam płodne dni – nie rozmawialiście o dzieciach, choć chcesz je mieć, pragniesz je mieć, pragniesz je mieć ze Zbyszkiem.
- Wiem, że masz te dni. Pachniesz intensywniej niż zwykle i pragnę cię jeszcze bardziej – zamykasz oczy, bo szepcze ci to zmysłowo do ucha jednocześnie zsuwając spódnicę z twoich bioder. Sam ściąga swoją koszulę, a ty szarpiesz się z paskiem jego spodni. Gdy zbędny materiał leży już na podłodze mąż przygląda się z wielkim uwielbieniem twojemu ciału.
- Masz bardzo seksowne majtki Pati – uśmiecha się dotykając materiału białych, bawełnianych fig, które zakrywają wszystko, co powinny. Próbujesz mu się wyrwać ze łzami w oczach, bo wydaje ci się, że sobie z ciebie kpi.
- Spokojnie kochanie! Podobają mi się bardzo mi się podobają. Chyba to teraz czujesz prawda? – tak czujesz siłę jego pożądania, gdy przyciąga twoje biodra do swoich i napiera ogromną erekcją na ich materiał – a najbardziej podoba mi się to, że są teraz całkiem mokre, ale jak znajdą miejsce gdzieś w kącie to będzie jeszcze lepiej. Nie spinaj się, bo seks to też zabawa. Nie bądźmy tacy poważni.

Popycha cię na plecy, a ty już całkowicie rozluźniona śmiejesz się głośno, gdy łapie za gumkę twoich majciochów i rozrywa je na dwie połowy. Jesteście całkowicie nadzy i podnieceni jak nigdy w życiu. Twoje ciało domaga się coraz to innych pieszczot i doznań, których jeszcze nigdy nie było dane ci poznać. Jesteś prawie na szczycie, gdy mokrymi od twojej wilgoci palcami pieści wrażliwą łechtaczkę. Nie chcesz żeby odsuwał się od ciebie na milimetr, jego twardy członek ocierający się o wrażliwe strefy doprowadza cię do drgawek. Łapiesz jego rękę, gdy sięga w kierunku nocnego stolika po malutką, srebrną paczuszkę.
- Chcę ciebie całego Zbyszek. Kocham cię i chcę mieć z tobą dzieci – nie dokończyłaś myśli, bo właśnie poczułaś gorącą twardość w swoim wnętrzu. Krzyczysz z zaskoczenia i ekstazy.  Rozkładasz uda jeszcze szerzej i wbijasz paznokcie w jego jędrne pośladki chcąc poczuć go jeszcze głębiej i jeszcze mocniej. Orgazm jest dla ciebie totalnym zaskoczeniem, bo dochodzisz chwilę przed swoim mężczyzną. Leżysz zmęczona z zamkniętymi oczami i otwierasz je dopiero czując, że Zbyszek cię obserwuje.
- Wiesz co? Jesteś piękna, szczególnie teraz. Taka naga, rozgrzana i zaspokojona. W tym momencie mam ochotę na więcej…

Powrót do Polski nie był łatwy, bo wasze rodziny nie były zachwycone tym waszym szybkim i tajemniczym ślubem. Przechodzi im szybko, a kapitulują całkowicie, gdy dziewięć miesięcy później na świat przychodzi Felicja. Zbyszek całkowicie stracił dla niej głowę rozpieszczając ją jak małą księżniczkę. Cichy ślub kościelny wzięliście w dzień chrzcin Felki w krótkiej kilkuminutowej uroczystości. Wasze małżeństwo było równie szalone jak ślub. Kryzys gonił kryzys, kłóciliście się często i głośno. Po jednym z takich kryzysów, gdy wyrzuciłaś męża z domu, a raczej po nadrabianiu trzymiesięcznej rozłąki na świat przychodzi Maciek i Emilka. Bliźniaki wprowadzają w nasze życie tyle kolorytu, że chyba nie mieliście już siły nie potrzebie się kłócić i utrudniać sobie dodatkowo życia. Oczywiście kolejne lata przyniosły wam kolejne niespodzianki. Mając 44 lata pomyliłaś objawy ciąży z objawami menopauzy. Gdy okazało się, że mając prawie 50 lat będziecie po raz 4 rodzicami świat stanął na głowie. Pierwszy szok minął, a Hanka stała się rodzinną maskotką i jedynym dzieckiem, które poszło w ślady swojego ojca. I tak sobie żyjecie otoczeni dziećmi i wnukami. Jesteście po prostu szczęśliwi, a słodką, białą kawę pijecie codziennie o tej samej porze!


Post poza planem. Obiecany komuś z kawą w tle:). Mam nadzieję, że Cię nie zawiodłam kochana!