niedziela, 17 listopada 2013

Jeśli kiedykolwiek przyjdziesz, uczyń to bez żadnej okazji i z pustymi dłońmi…wtedy dopiero uczynisz to dla mnie…tato.



NIE TAK MIAŁO BYĆ!



Siedzenie przy łóżku mojej córeczki stało się od lat codziennością. Od dziesięciu lat co kilka miesięcy trzymam małą rączkę głaszcząc bladą skórę i modlę się żeby to nie były ostatnie wspólne chwile. Małe serduszko odmawia współpracy, małe serduszko, które kocha tylko mama.  Małe skośne oczka będące oznaką choroby, której boi się każdy rodzic patrzą na mnie z bólem, w którym nie mogę jej ulżyć. Specyficzny błękit tych oczu zawsze miażdży, przeżuwa i wypluwa moja duszę, bo przypomina mi oczy jej ojca. Od ośmiu lat radzę sobie tylko z pomocą moich rodziców, ale mam coraz mniej sił do walki, do walki o pieniądze. Miałam 20 lat, gdy na świecie pojawiła się Ola, nie byłam wtedy sama, był Michał podniecony rolą ojca. Szkoda tylko, że zapału wystarczyło mu tylko do momentu, gdy usłyszał wyrok z ust młodego i jeszcze pełnego zapału lekarza: „Wasza córka ma zespół Dawna, chore serce i wiele innych wad. Jedyne, co możecie dla niej zrobić to ją kochać, tak długo jak zechce z Wami pozostać”. I to by było na tyle, jeśli chodzi o wspólne życie i rodzicielstwo. „Jestem za młody, mam karierę, nie na to się pisałem, będę płacił alimenty, nie pokocham jej”. 


Więc jak to jest tato:
Masz córciu raptem półtora roku
Osiem sukienek, zębów ze sześć
Pełną pieluchę, uśmiech szeroki
Lubisz się kąpać, uwielbiasz jeść
Na pierwszym miejscu zawsze jest mama
Lecz do zabawy to już starszy brat
Co do piosenek, lubisz, gdy z rana
Tata przytuli, zaśpiewa tak:

Moja ty szyjko do całowania
Moje paluszki, że ścisnąć strach
Moje ty włoski do poczochrania
Moje ty oczka piękne, że ach!
Moje ty plecki do podrapania
Moja ty nóżko co na przód gna
Moja ty pupcio do poszczypania
Moja ty minko, gdy jestem zła


Moja córka nigdy nie zaznała miłości ojcowskiej. Jego niezwykle rozciągliwe sumienie zmuszało go do zainteresowania jedynie 2 lata. Potem pojawia się dziewczyna, żona, syn, zdrowy i piękny syn. Chęć zapomnienia o chorej, upośledzonej córce wygrała z rzeczywistością. Obcy ludzie pomogli mi bardziej niż on, bo ja i Ola nie pasowałyśmy do idealnego obrazu rodziny Michała bez skazy. Wolałam pukać do drzwi różnych instytucji i firm błagając o pieniądze niż prosić o nie jego, bo on doskonale wiedział, że są mi potrzebne, ale czułam się jak śmieć, gdy na odczepne rzucał te kilka tysięcy, co jakiś czas. Sprzedałabym nawet siebie byle jej pomóc, ale dzisiaj już wiem, że chwila pożegnania zbliża się wielkimi krokami. Mam 30 lat i życie podporządkowane dziecku, niczego poza tym, żadnych znajomych, żadnych mężczyzn. Niczego jednak nie żałuję, bo Ola była tego warta. Miałam chwile zwątpienia i załamania, wielokrotnie chciałam to skończyć. Zakończyć jej cierpienie i swoje także. 



Tato czy nie powinni być tak:

Jakby nie starał się śpiewać Twój stary
Jak Cię nie pieścić, gilgać czy gnieść
Za lat dwadzieścia jakiś kawaler
Skradnie mi Ciebie i naszą pieśń
Jak nie pilnować i tak Cię zgubię
Przyjdzie kawaler i krzyknie: Szach mat!
Jeszcze go nie znam już gnoja nie lubię
Za to, że ON będzie śpiewał Ci tak:

Moja ty szyjko do całowania
Moje paluszki, że ścisnąć strach
Moje ty włoski do poczochrania
Moje ty oczka piękne, że ach!
Moje ty plecki do podrapania
Moja ty nóżko co na przód gna
Moja ty pupcio do poszczypania
Moja ty minko, gdy jestem zła


Teraz matczyne serce zamienia się w kawał lodu patrząc na martwą twarz córki. Nie ronię jednej łzy trzymając w ręku telefon z twoim numerem na wyświetlaczu. Odbierasz za bodaj szóstym razem, pewnie miałeś już dość mojej natarczywości.
- Baśka nie mam czasu. Zaraz mam trening – żadnego cześć, co słychać? Jak się czuje nasza córka?
- Nie interesuje mnie to Michał. Jutro o 14 jest ostatnie pożegnanie TWOJEJ córki. Lepiej dla ciebie żebyś się tam zjawił. Masz być w pierwszym rzędzie tuż za trumną. Jesteś jej to winien – nie miałam zamiaru niczego mu ułatwiać.
- Dobrze wiesz, że jestem w Rosji i nie mogę przyjechać, ale jest mi naprawdę przykro – może i wyczułam w jego głosie żal, ale przemawiała przez niego też ulga.
- Nie! Jeśli nie zjawisz się o 14 zniszczę ciebie i twoją i rodzinę. Nie będę mieć litości nawet nad twoją ciężarną żoną. Nie mam już nic do stracenia. Pojawię się w każdym programie telewizyjnym i udzielę wywiadu każdej istniejącej gazecie plotkarskiej w tym kraju – boli mnie, że mszę go zmuszać do pojawienia się na pogrzebie w ten sposób, ale Bóg mi świadkiem, że to zrobię!
- Baśka…
- Dość tego! Na nagrobku napiszę twoje nazwisko: Ola Winiarska. Żegnaj Aniołku! Pamiętaj, do czego jestem zdolna. Do zobaczenia jutro – rozłączyłam się rzucając telefonem o ścianę.
Obyś się pojawił Michale, dla twojego własnego dobra…


Bo tak miało być tatusiu:

Lecz kawalerze się proszę nie wzruszać
Ojciec ambitnie do końca gra
Będzie szczęśliwa - z szampanem ruszę
Jeśli ją skrzywdzisz - dorwę jak psa
Będę swe buty czyścił Twą głową
Wepchnę Ci w gardziel kaktusa kwiat
Jak nie wystarczy - naślę teściową
Sam stanę z boku, zaśpiewam tak:

Mój kręgosłupie do połamania
Moje paluszki zmiażdżone w pół
Moje gardziołko do podrzynania
Moja ty główko wrzucona w dół
Moje ty nóżki do odrąbania
Moje kolanko co chętnie bym zgniótł
Moja ty pupcio do nakopania
Moje ty oczka nadziane na drut



Dla jasności! Bardzo lubię i szanuję Michała Winiarskiego, to wyżej to fikcja i chwila mojej słabości. Chodzi tylko o to, że pozory mylą. Nie budujmy pomników i ołtarzyków zanim się nie dowiemy kim jest jak zamknie drzwi...